Lipcowy popołudniowy spacer
Zaprowadził mnie na polanę
Suchych traw, co nisko skłoniły się
Na widok mojego zachwytu.
W wielbieniu natury patrzyłam
Na ich kruchość, szarość i lekki delikatny
Ruch w rytmie melodii granej przez letni wiatr
Z gór Beskidu Niskiego.
Z trawy wynurzył się piękny liliowy kwiat,
polny kwiat, a w nim liliowe dzwoneczki,
Które dzwonią melodią zakochanej duszy,
Co złożyła na posłaniu łąki, swe członki zmęczone codziennością.
Zanurzona w magii suchości łąkowej tajemnicy traw i kwiatów
Poczeka na bociany i żaby,
Które ożywią klimat pejzażu
Łąkowej krainy traw i mokradeł.
Delikatność powab i kruchość,
W marzeniach doczeka się na zachód
Słońca, który wprowadzi oczy w
Wielbienie gór skąpanych w czerwieni
Słońca rozpalającego serce
Na znak miłości do ludzi do świata,
Zaczarowanego suchością traw bocianowej krainy dobra./alboż/
polny kwiat, a w nim liliowe dzwoneczki,
Które dzwonią melodią zakochanej duszy,
Co złożyła na posłaniu łąki, swe członki zmęczone codziennością.
Zanurzona w magii suchości łąkowej tajemnicy traw i kwiatów
Poczeka na bociany i żaby,
Które ożywią klimat pejzażu
Łąkowej krainy traw i mokradeł.
Delikatność powab i kruchość,
W marzeniach doczeka się na zachód
Słońca, który wprowadzi oczy w
Wielbienie gór skąpanych w czerwieni
Słońca rozpalającego serce
Na znak miłości do ludzi do świata,
Zaczarowanego suchością traw bocianowej krainy dobra./alboż/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz