W tamtym lesie stał szpital
Polowy i śmierdział smarem
Samochodowym i naftaliną.
Czekał na tych, co na szczęście nie było.
Czekał na rannych, ale ja nie czekałam,
Ja ze strachu sercem płakałam.
Namioty tez śmierdziały odorem
Starych wojskowych magazynów,
A mundur prosto z wieszaka
Przydziałowego co mundury wisiały
Też śmierdział nie prany chyba od wojny .
Moje ciało drżało gdy mundur
Na poligony ubierało.
Teraz do mnie dotarło, ze nikt
O nas nie wiedział, że w lesie
Mieszkamy My kwiat Polskości.
Niepolityczny świat piękna jeździł
Starymi Ziłami spod Rosyjskiej granicy
I spał nie raz w lesie i na betonie
I czekał na rannych by uzdrawiały ich ciepłe dłonie.
Rannych nie było, ale moja rana na sercu otwarta,
A w umyśle słowa Alarm -odtwarza płyta- trochę już zdarta./alboż/
A mundur prosto z wieszaka
Przydziałowego co mundury wisiały
Też śmierdział nie prany chyba od wojny .
Moje ciało drżało gdy mundur
Na poligony ubierało.
Teraz do mnie dotarło, ze nikt
O nas nie wiedział, że w lesie
Mieszkamy My kwiat Polskości.
Niepolityczny świat piękna jeździł
Starymi Ziłami spod Rosyjskiej granicy
I spał nie raz w lesie i na betonie
I czekał na rannych by uzdrawiały ich ciepłe dłonie.
Rannych nie było, ale moja rana na sercu otwarta,
A w umyśle słowa Alarm -odtwarza płyta- trochę już zdarta./alboż/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz