author: Alina Bożyk
Idąc po ulicznych pasach
nie myślałam o uściskach
które czyhały za rogiem
krętej zawiłej uliczki
z balkonami co wisiały
niczym kapelusze.
Gdy przyspieszyłam krok
tchu w piersiach zabrakło
ze strachu przed sama sobą
i przed tym co się ma wydarzyć
na drodze do szczęścia.
Jednak nie czekał uścisku nie było
został tylko pas i pasy z tyłu
co zebrę przypominały
ale nie merdały ogonem.
Za to ja pomachałam tym co
kroczyli po paskach z nadzieją
na szczęśliwe zakończenie
i zacieśnienie więzi pomiędzy
przechodniami zagonionego
świata pracoholików
zamkniętych na codzienność
uliczek pełnych romantycznej
scenerii balkonów pełnych woni
kwiatów i zwisów pelargonii i surfinii.
Ja dziś skłaniam się tym, co na pasach
prosząc o zwolnienie kroku./alboż/
tchu w piersiach zabrakło
ze strachu przed sama sobą
i przed tym co się ma wydarzyć
na drodze do szczęścia.
Jednak nie czekał uścisku nie było
został tylko pas i pasy z tyłu
co zebrę przypominały
ale nie merdały ogonem.
Za to ja pomachałam tym co
kroczyli po paskach z nadzieją
na szczęśliwe zakończenie
i zacieśnienie więzi pomiędzy
przechodniami zagonionego
świata pracoholików
zamkniętych na codzienność
uliczek pełnych romantycznej
scenerii balkonów pełnych woni
kwiatów i zwisów pelargonii i surfinii.
Ja dziś skłaniam się tym, co na pasach
prosząc o zwolnienie kroku./alboż/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz