Poranny śpiew
Śpiewa serce chabrami od rana
O czymś co ma się urodzić
O wielkiej tajemnicy oceanu
Życia na ziemi,
pełnej kamieni
Ja kamieniem nie będę rzucać
Nawet go nie będę podnosić
Po co się schylać plecy bolą
Wolę wejść na zdrowe drzewo
Drzewo mnie nakarmi owocem
Które obrodzi specjalnie dla mnie
Da cień mym namiętnościom
Zagra ładnie muzykę na liściu brzozy
Dzień sie zaczyna a ja na drzewie
Dziewczyna trochę podstarzała
Ale dusza wyrywna młoda niczym
Muzyka z rwącego górskiego strumyka./alboż/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz