Wyprawa w góry
Dziś od rana
Jestem ekstra
Wyszykowana.
Buty Trapery spodnie
Rury, dres i śmigam
Dzisiaj na rajd w góry
Plecak zarzucam
z kanapkami i herbatą cytryna
Co termosem grzeje plecy
Na szlaku przywitał
Mnie zapach jodeł, istny
Tlenowy zawrót głowy
Potem wzrokiem objęłam
Wierzchołek góry skąd wypływał
Strumień życiodajny nektar ptactwa
Nie ważne, że droga kręta
I daleka, ale tam na szczycie
Bóg na mnie czeka.
Nauczyciel pokory i
Szacunku do zawiłych
Ścieżek kamieniami usłanych
Każdy kamień to naskórek
Zrzucany ze skóry góry
Starej aż posiwiały szczyty
Mgła niczym para z ust
Płynie zboczem ku dzielnej dziewczynie
I chłodzi gorące lica rozgrzane sercem
Krzyknęłam „zaczekaj, nie odchodź”,
A tu wypływa zza góry rzeka, co echem
Odbija bicie serca i przyspiesza oddechem
Wrosłam w ta dzikość terenu
Moje stopy obejmuje zimny strumień
I obmywa z życiowych nieporozumień.
Teraz jestem na górze
Lecz boje się zejść, Tak zabłądziłam
Jestem tchórzem Boże proszę daj mi znak./alboż/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz