sobota, 17 grudnia 2011

WESZŁAM NA KŁADKĘ


WESZŁAM NA KŁADKĘ

Weszłam na kładkę , o nierównych brzegach , o podporach z belek nierównie wbitych....w grunt , który obmywa woda.....czerwienią barw osnuta....ale nie krwią ....tylko nadzieja na lepsze jutro , na przypływ łodzi , która zabierze mnie w świat tajemny ,  do krain gór wyłaniających się z widnokręgu  o tajemnej zamglonej scenerii.........i uśpionej tajemnicy....



I połączyła się woda z lądem i niebem, po to to by promień wschodzącego słońca mógł w świetle spolaryzowanego światła... oświetlić nasza dusze i umysł, i pozostawić w zadumie nad życiem, codziennością w szukaniu dobra... i drugiego człowieka, bo szarość która nas ogarnia, w chwili gdy pojawienia się drugiego człowieka. ... przeminie, nada barw, kolorów życia... i otuli ciepłem słonecznych promieni... które jeszcze nie grzeją... lecz oświetlają serca.




Ja jesienna szukająca odpoczynku po dniu utrudzonych myśli.....idąc aleją zeschłych ale pięknych barwnych liści....znalazłam ławkę....która  w swej brzydocie ...jednak nie odmówiła  i zaprosiła na swoje barki siedziska.. A ja jesienna siedząc wpatrzona na zeschłe pnie , wdzięczna  mojej przyjaciółce ławce..czekam na chwile....gdy ktoś mnie zabierze ponad jesień która mnie ogarnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz