WESZŁAM NA KŁADKĘ
Weszłam na kładkę , o nierównych brzegach , o podporach z belek nierównie wbitych....w grunt , który obmywa woda.....czerwienią barw osnuta....ale nie krwią ....tylko nadzieja na lepsze jutro , na przypływ łodzi , która zabierze mnie w świat tajemny , do krain gór wyłaniających się z widnokręgu o tajemnej zamglonej scenerii.........i uśpionej tajemnicy....
I połączyła się woda z lądem i niebem, po to to by promień wschodzącego słońca mógł w świetle spolaryzowanego światła... oświetlić nasza dusze i umysł, i pozostawić w zadumie nad życiem, codziennością w szukaniu dobra... i drugiego człowieka, bo szarość która nas ogarnia, w chwili gdy pojawienia się drugiego człowieka. ... przeminie, nada barw, kolorów życia... i otuli ciepłem słonecznych promieni... które jeszcze nie grzeją... lecz oświetlają serca.
Ja jesienna szukająca odpoczynku po dniu utrudzonych myśli.....idąc aleją zeschłych ale pięknych barwnych liści....znalazłam ławkę....która w swej brzydocie ...jednak nie odmówiła i zaprosiła na swoje barki siedziska.. A ja jesienna siedząc wpatrzona na zeschłe pnie , wdzięczna mojej przyjaciółce ławce..czekam na chwile....gdy ktoś mnie zabierze ponad jesień która mnie ogarnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz