Nad strumieniem
Wzięła stary dzban i poszła
Nad brzeg strumienia poprosić
Rwącego lazuru o łyk wody życiodajnej,
Uzdrowicielki duszy i ciała
Powiew sukni z muślinu
I potargane włosy przez wiatr,
Były tańcem
rozmarzonej niewiasty
O ekscesach z Nim w roli głównej
Strumień dał się pogłaskać,
A wślizgując swój granatowy
Język w czeluść glinianej chatki
Nagrodził pieszczotę dotyku
Długowieczne utrudzone drzewa
Dziś nie straszą, są schronieniem
A w blasku słońca co się przebiło
Przez konary, śpiewają balladę o Marii.
Ona dziecko wiatru pozostała
W bezruchu na
skale i czeka na śmiałka,
O silnym ramieniu, co weźmie ja na ręce
I uniesie ponad
dzikość natury./ alboż/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz