czwartek, 24 kwietnia 2014

Wspomnienie spotkania z Janem Pawłem II Watykan 17.08.1983 rok.. Zespól Regionalny Sądeczanie z Nowego Sącza i Ja wnim




Dzisiaj postanowiłam napisać o pewnym wydarzeniu które miało miejsce w sierpniu 1983 roku.
W tym miejscu dam świadectwo mocy wiary i cudów uzdrowień za pośrednictwem Maryi... Otóż 17 sierpnia 1983 byłam z Zespołem Sądeczanie na Placu w Watykanie pod Bazyliką Św.Piotra i czekaliśmy na mszę św. koncelebrowaną której przewodniczył Jan Paweł II. Byliśmy ubrani w stroje regionu Sądeckiego w stroje Lachowskie ..piękni kolorowi a ja młoda dziewczyna. Najpierw Jan Paweł II w swoim samochodzie jeździ pomiędzy sektorami i witał się z przybyłymi wiernymi.Stałam przy barierce i czekałam aż podjedzie, już z daleka było widać ze zerka z zaciekawieniem w stronę naszej grupy ..byliśmy przecież bardzo kolorowi i z daleka widział że my to z jego kraju i gór które ukochał. Podjechał... to była chwila parę sekund, ale mnie się udało... przywitał się ze mną uścisnął moją dłoń i pozostałych z zespołu .. pamiętam to tak jakby było wczoraj, widać było że Papież nasz był szczęśliwy..w tym momencie mieliśmy zaśpiewać mu góralskie 100 lat .. ale nikt nie był w stanie śpiewać mieliśmy ściśnięte ze wzruszenia gardła większość płakała.. ja tez płakałam, a właściwie samo mi się płakało. To była jego pierwsza msza święta na Placu Watykańskim po-postrzałowym leczeniu . Oczywiście zaśpiewaliśmy mu w końcu to 100 lat ale dopiero pod koniec mszy świętej kiedy to nas zaczął pozdrawiać. Wtedy z całych sił huknęliśmy naszym 100 lat a kapela grała piękną naszą swojska regionalną ..cały plac nam wiwatował echo niosło nasze śpiewanie a zgromadzeni wołali Viva Polonia Viva PAPA... Potem poproszono nas i zapytano czy chcemy zatańczyć Papieżowi... oczywiście ze się zgodziliśmy wiec przyszedł do nas ksiądz i wyprowadził nas zza barierki i podprowadził pod Bazylikę ..tam jeszcze dość długo czekaliśmy bo Jan Paweł II błogosławił ludzi z samochodu a potem podjechał blisko nas, gdzie było bardzo dużo chorych na wózkach i na łózkach ..do każdego osobiście podchodził i błogosławił.
Potem daliśmy koncert około 7 minut .. były wspólne zdjęcia dostał od nas płaskorzeźbę z drzewa wykonana przez artystę Franciszka Palkę z NS.. Tam tez dowiedzieliśmy się że popołudniu będziemy dawać koncert w domu Pielgrzyma im Jana Pawła II w Rzymie. Na koncert przyjechała grupa sióstr zakonnych a w tej grupie moja ciocia siostra Elżbieta Lemek , /tam pierwszy raz spotkała się z ta moją ciocią/przywiozła mi prezenty dla moich rodziców ale tez i mi powiedziała że w figurkach Matka Boża Niepokalanie Poczęta jest Woda z Lourdes przywieziona przez Jana Pawła II gdy był w Lourdes /Francja/ podziękować Matce Bożej za pomoc w wyzdrowieniu i opiekę . Powiedziała że mi ją daje bo to jest tez poświęcone przez Jana Pawła II i dlatego ze jestem pielęgniarką.
Słyszałam o cudownych uzdrowieniach i właściwościach wody z Lourdes ale też wiedziałam, że to tak naprawdę to wiara uzdrawia. Oczywiście przyjęłam prezent co się potem okazało że obcowanie z chorymi pracując na Intensywnej Terapii spowodowało że miałam odwagę rozmawiać z rodzina chorych bądź poważnie chorymi osobiście czy mają wolę pomóc sobie Wodą z Lourdes. Oni prosili by podać ta maleńką kropelkę choremu wtedy odmawia się modlitwę Akt oddania się Matce Bożej. Bardzo często w tym samym czasie rodzina się modliła. Nikt z lekarzy nie wiedział że chory ma podana wodę z Lourdes. Moje koleżanki pielęgniarki wiedziały. Wtedy działy się cuda... chorzy którym nikt nie dawał szansy przeżycia nagle cudownie wracali do zdrowia. Do dzisiaj pamiętam nazwiska tych ludzi pomimo że minęło ponad 30 lat. Często się zdarzało że lekarz który udzielał informacji rodzinie mówił .. Tu stał się cud.. do dzisiaj wielu z nich żyje, znam ich osobiście i widuje. Jedna pani powiedziała mi że mąż mało ze wrócił do zdrowia to się diametralnie zmienił ..jest innym pozytywnym człowiekiem... Nie pisałam o tym wcześniej bo nie miałam osobistej odwagi..czasy były inne a i teraz o lincz słowny nie trudno.. Ale pomyślałam sobie że jeśli w mediach tyle treści złych smutnych to dlaczego nie napisać coś pozytywnego ..bo zdrowie jest czymś dobrym.. Wiedziałam że jeżeli chory po 14 dniach od podania wody z Lourdes nie umrze to będzie żył i wyzdrowieje... i tak właśnie się działo.... Wiem też choroba uczy pokory ale czasem w dramatycznych chwilach jednak uciekamy się do Boga nawet Ci co oznajmiają że Boga nie ma, ... i prosimy o pomoc.. najgorsze jest to ze bluźnimy jeśli ta pomoc nie przyjdzie... ja wiem że osadzać nam tego nie wolno... Pozdrawiam Alina Bożyk
p s .Załączam zdjęcia upamiętniające to spotkanie 17 Sierpnia 1983 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz