Przebudzenie
Obudziłam się w
Potędze nieskończoności
Popękanej
Na znak protestu
Samotnej drogi
Ziemia w swym
Pięknie szczelin
Stała się dalekosiężną
Ucieczką przed pustką.
Szczelina sama w sobie
Dała nadzieję na
Pojawienie się rąk,
Wypełnionych światłem nadziei.
Kolanami smykam po podłożu
Pełnym cieni tajemniczej
Krainy pełnej tęsknoty .
Nie rezygnuje- idę tam,
Gdzie czeka słup ciepła
Serce drży, nie mogę
Doszukać się łzy,
A ogień się w tle tli
Zabrakło mi tam
Rwącego nurtu
Górskiej rzeki misjonarki
Oczyszczania mrocznej czeluści.
Wiem, że mnie widzisz
Czuje to pod skorą,
Moje wygnanie jest
Na miarę pustelnika.
To próba wiary i siły
Kolan zdartych z miłości
Na drodze ku Tobie .
W szarości pływam czuje
Moc roznieconego ogniska
Ufam ,że jego popiół
Użyźni ugór, a ziarno wreszcie
Wyda plon - łzy deszczem
Się staną, oddech wiatrem
Śmiech sztormem,
A krzyk pokaże światu
Mnie ciebie i tamtych.
O matko moja, nie rozumie
Sensu mojej tachykardii/alboż/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz