Biały puch
Na skraju lasu
Czeka na mnie czarodziej
Nałoży mi
Na serce czapkę
Niewidkę i zabierze
Mnie tam
Gdzie są nieliczni.
Nasze dłonie
W połączeniu
Zatańczą deszczem
A potem pieszczotą
zacałują moje powieki,
Ze snu niechaj nikt
Mnie nie budzi
To niebezpieczne
Bo to ostudzi
Co jeszcze ostygnąć
Nie zdążyło
Bo to co było
Się skończyło
Tak być musiało
Teraz unosi się ciało
Ponad drzewa
I tylko sowa mi śpiewa uchu uchu
I kładzie mnie na białym puchu.
Jest tylko cisza
I kolorowe parasolki./alboż/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz