poniedziałek, 28 maja 2012

Rudowłosa


Rudowłosa
Przy blasku świeć i
Iluminacji fluorescencji świateł
pojawiła się Ona piękna
Rudowłosa
ballada

Jej ruchy to gracja
Wdzięk , jej głos to głębia serca
Przepojonego śpiewem tęsknoty
Marzeń kobiecych,
O życiu

Ciemność ją chroni,
Jest jej wyzwoleniem z lęku przed
Samą sobą, jej dżunglą, w której nieustannie
Błądzą ludzie
Nocy.

Jej ciało jest muzą
Która ogarnia zmysły namiętności
I podziwu dla piękna i powabu
Delikatnych ruchów,
Bioder i piersi
 
Jej czerwień włosów
I bladość skóry jest tajemnica wnętrza
Duszy która ucieka przed sztyletem
 Języka i cierniem
Spojrzenia

Czeka na tajemnice
Która, ja wyniesie ponad ciemność,
Która ukaże piękno czerwienni kosmka co lśni
I  ciała, co drży z tęsknoty
Za słońcem

rysuneczki




środa, 23 maja 2012

Liście


LIŚCIE
Lecą z nieba czerwone liście klonu
A po nich stąpa lekko kobieta z mapą
Czasu wyrytą na twarzy i włosami,
Malowanymi srebrem księżyca.

Liście jej dywanem, są drogą
Do starego pięknego domu, co
Przywraca wspomnienia z jej młodości,
Co unosiły ją ponad czas ,ponad epokę

Stanęła w drzwiach by otworzyć z łoskotem
Serce pokoju wspomnień, o ukochanym w roli
Głównej, przy zapalonych świecach i ogniu w kominku
I zapachu jesiennego deszczu liści uschłych.

Położyła dłoń na zakurzonym fortepianie
A patrząc na żyrandol z kryształów uniosła
Się nad swoje zmęczone członki i unoszona
Wspomnieniami wpadła w ramiona anioła

Anioła co nad starymi skrzypiącymi schodami zawisł
By wnieść ją  do Sali balowej w której tańczą
Umarli z miłości do świata ,do ludzi
By tam zatopić się w śnie na zawsze, na wieczność.

czwartek, 17 maja 2012

Kwiat


Kwiat
Jest ogródek ,jest rabatka,
A w rabatce margaretka,
Jest płateczek śnieżnobiały,
Na listeczku lśniąca rosa.

Jest żółty środeczek,
Na nim siedzi pszczółka.
Jest łodyżka zielona,
A pod nią ziemi podściółka.

I jest kobieta zwyczajna
Piwne oczy. blond włosy.
Na policzku skrzy łzy rosa,
a usta pachną maliną.

Jest dłoń drobna delikatna ,
Jest spojrzenie ciepłe.
Jest piękna kibić, co się schyla,
By jej palce zerwały ów kwiat.

Zerwały i zaniosły,
Tam gdzie zanosi się prośby.
Gdzie zostawia  się łzy i śmiech-
Czyli przed oblicze Maryi Matki


moje rysuneczki







Przemoc


Przemoc
Położono  mnie, na mokrej, zimnej
trawie , a wilgoć  wnikała w mój
Umysł który oblewany został
Błotem ludzkiego marginesu życia

Zostałam zanurzona w serca ludzi
Co płaczą i są skuci kajdanami
Codziennej egzystencji, codziennej walki
 Z samym sobą, ze swoim tchórzostwem

Ujrzałam dziecko co drży jak osika,
Na widok swego ojca i błagalnym
Szeptem wykrzyczanym w ciszy
Mówi zostaw mnie! nie bij!, nie dotykaj!

Nagle usłyszałam krzyk kobiety
A w głosie rozpacz, jej ukochany
Oszalał, postradał zmysły, bije ją.
A Ona nic nie może, jak tylko go kochać.

Kochać Go , leczyć miejsca w kolorze
Dojrzałej śliwki węgierki , a w przerwach
Rodzic mu w  bólu dzieci, które patrzą i patrzą
Jak wygląda przekazywanie małżeńskiej miłości bólu.
 
Inna zaś oparła ręce o szybę, a
W jej głowie zamęt splecionych słów
Natłok nazw jesteś chora..lecz się
Idź do psychiatry , jesteś wariatka…

A ona nie umie nawet płakać,
Dalej go kocha, dalej mu służy
Jest jego niewolnicą, powierniczką
Jego cieniem jego mózgiem co ją niszczy.

Zabija w niej jej Ego , jej tożsamość
Staje się fikcja ,jest robotem bez prawa
Głosu , bez prawa zrozumienia formy
Psychicznej klęski pojmowania własnej wartości.

A ja mówię stop! A ja krzyczę dość!!
Dość gwałtu , Stop poniżaniu , Koniec
cielesnej tortury zabijania człowieczeństwa,
precz z duchem zła ,co zaburza samoocenę.

Uwierz że masz wartość, że twoja cena życia
Bardzo wysoka ,.Ty kobieto dajesz światu życie
Ty mężczyzno jesteś wzorem dla dzieci , a TY
Synu córko masz być ukojeniem dla starszych.

A koło zła które się dokonuje, wśród najbliższych
Się toczy i brnie, po grząskiej błotnistej drodze życia
I brudzi nasze serca, nasze poglądy na [i]dobro,
Które jest, czeka i zaprasza na swoje pokoje



niedziela, 13 maja 2012

Deszcz


Deszcz

Wyszłam na deszcz , by schłodzić żar
Serca, co płonie i pali moją
Prze szczeń zamkniętą na głucho,
Na cztery tysiące skobli

Deszczu proszę, ugaś pożar, nie do
Ugaszenia , zniszcz we mnie moc
Miłości która mnie niszczy,
Która wprowadza w powolne umieranie.

Chce być mokra i zimna
Od łez, co niebiosa mi dały i które mnie
Oczyszczają z zamętu w głowie i
Wprowadzają w chłód, orzeźwienia z udręki

Miłość o której marzymy przychodzi
Z Nienacka, przychodzi i w nas wchodzi
Niczym gość,  w najbardziej nieodpowiednim
Czasie  wprowadzając  chaos w moje… twoje życie

Więc deszczu błagam płacz ze mną ,
Nieważne czy z bólu czy ze śmiechu,
Bo życie zadrwiło ze mnie ,zrobiło psikusa,
Rozpaliło ogień nie w palenisku lecz w mym sercu.