niedziela, 10 stycznia 2016

Zmęczone biedaczysko

Zmęczone biedaczysko

Przechadzał sie mężczyzna samotnie
Szukał uniesień i zapachu kobiety
Spoglądał w niewieście oczy zalotnie
Czerpał z błękitnych tęczówek podniety


Podał rękę raz jednej to znów drugiej
Musnął delikatnie nadgarstek ustami
Marzył o nocy we dwoje namiętnej i długiej
Tylko nie wiedział jak wybrać miedzy pannami


Zmęczone było fantazjami biedaczysko
O upojnej miłości na skraju prześcieradła
Jednak powodzeniem cieszyło sie chłopisko
U mężatek co to niejedna z ręki by mu jadła


Poszedł wreszcie na skraj lasu usiadł na trawie
Popatrzył na chmury i łatające ptaki
Poczuł sie jak w kościele w bocznej nawie
I pogrążył w modlitwie która dała od Boga znaki


Bóg popatrzył z życzliwością na strapionego
I policzył mu włosy na głowie
Potem jeszcze raz zerknął na kulistego i żółtego
Poprzyglądał się pastwiskowej krowie


Zrozumiał przystojniak że bez miłości
Na próżno nauka życia we dwoje
I znoszenia siebie oraz trudy i znoje.
Wszak kompromisów nigdy dosyć
Trzeba przepraszać dziękować i prosić/alboż/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz