Stała nad grobem –
Liczyła kamienie krzywo poukładane
Miała w głowie zamęt
Miała oczy wpatrzony w krzywy krzyż
Który płakał samotnością
Stała nad częścią zaistniałą tam
A jej niewyobrażalna pustka
Podpierała krzyż spojrzeniem czystości
Podniosła szyszkę przyjaciółkę
Ona jedna potrafiła płakać
Nad losem
Zrównanym z ziemią podeptanym
Dobrocią która to
Ujrzeć musiała
Światłość wywyższoną
Pełną skruchy ponad ziemski
Padół rozgoryczenia.
Stała nad grobem –
Nie potrafiła ronić łez liczyła kamienie
Stałą się sosny cieniem
Układała szyszki niczym bukiety
I szeptała cicho, to ja – niestety /alboż/
A jej niewyobrażalna pustka
Podpierała krzyż spojrzeniem czystości
Podniosła szyszkę przyjaciółkę
Ona jedna potrafiła płakać
Nad losem
Zrównanym z ziemią podeptanym
Dobrocią która to
Ujrzeć musiała
Światłość wywyższoną
Pełną skruchy ponad ziemski
Padół rozgoryczenia.
Stała nad grobem –
Nie potrafiła ronić łez liczyła kamienie
Stałą się sosny cieniem
Układała szyszki niczym bukiety
I szeptała cicho, to ja – niestety /alboż/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz