Leżała na śniegu nowo -narodzonym
Słyszała jak biją dzwony
Wlepiona w biel sufitu
Dopatrywała się zenitu
Kroczyła po ścianie myślami
Wybujałej wyobraźni bez jaźni
I śpiewała po cichu o nim
Pięknym zielonookim Zdzichu
Zrywała krople z powieki
Mówiła do lampy Kocham na wieki
Szeptała do pajęczyny z rogu
że nie chce być częścią żłobu
Jednak wstała po cichu
Zadzwonił ponownie
Przystojnie brzydki Zdzichu
Słuchała jego słuchawkowej
Pre-ludi i i wpadała sercem
Do miłości studni.
Milczała lecz pokrótce
Zawierzyła kolejny raz wódce.
Weszła nogami do butelki
Czystej przejrzystej
Bez muszelki
Tam widziała białe myszy
I koty z rogami- krzyczała
Idźcie stąd nie chce być z Wami.
Nagle dzwony wtórowały ponownie
Że nadeszło południe
Zagrały dostojnie na Anioł Pański
I porwały czarną ponad padół
Życiowej klęski
Założyły jej na głowę wieniec laurowy
I wlały sens życia do jej zabłąkanej głowy/alboż/
Wybujałej wyobraźni bez jaźni
I śpiewała po cichu o nim
Pięknym zielonookim Zdzichu
Zrywała krople z powieki
Mówiła do lampy Kocham na wieki
Szeptała do pajęczyny z rogu
że nie chce być częścią żłobu
Jednak wstała po cichu
Zadzwonił ponownie
Przystojnie brzydki Zdzichu
Słuchała jego słuchawkowej
Pre-ludi i i wpadała sercem
Do miłości studni.
Milczała lecz pokrótce
Zawierzyła kolejny raz wódce.
Weszła nogami do butelki
Czystej przejrzystej
Bez muszelki
Tam widziała białe myszy
I koty z rogami- krzyczała
Idźcie stąd nie chce być z Wami.
Nagle dzwony wtórowały ponownie
Że nadeszło południe
Zagrały dostojnie na Anioł Pański
I porwały czarną ponad padół
Życiowej klęski
Założyły jej na głowę wieniec laurowy
I wlały sens życia do jej zabłąkanej głowy/alboż/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz