drzewo - 2018
rosło liściaste
na nim była ptasia budka
podłoże lekko trawiaste
nie zagościło żadnego kogutka
korona była
czysta ekologicznie
ona logicznie myśleć
nie chciała
wybrała stara kurtkę i adidasy
na spodniach czerwone lampasy
zerwała z drzewa dwa liście
ubrała nimi zmysły
a miała liczne na erotykę pomysły
potem poszła na przeciw spontanu
i otworzyła drzwi parkanu
napotkała tam zakochanych ludzi
a tu nagle- budzik ją budzi /alboż/
piątek, 17 lipca 2020
dostojne urodziny - mojemu tacie - 2018
dostojne urodziny
kiedy ma się te
osiemdziesiąt lat
to jakby zatrzymała się świat
dla dzieci wnuków
prawnuków
i żony co się w kuchni krząta
ważna jest pogoda
bo od niej zależy
stopień nasilenia
łamania w kościach
u starszego już jegomościa
ważna jest wersalka
z widokiem na balkon
bo tam sikorki przylatują
obiad na nich zawsze czeka
no tak gdy się ma te
osiem dziesiątek na karku
dobrze jest poleżeć
i powspominać stare
dobre czasy i przyjaciół
niektórzy już niestety
odeszli i patrzą z góry
na ten świat za - biegany
ja wam mówię - bliżej setki
już się nie biega
- chyba że tu i tam
jak się już dożyło te osiem dyszek
inne aspekty życia się ceni
kibicuje się młodszym w rodzinie
patrząc na nich jest się niczym w kinie
seans trwa a karuzela życia się kręci
tak jak łza w oku
gdy wszyscy w komplecie
wtedy są najpiękniejsze
urodziny na świecie /alboż/
kiedy ma się te
osiemdziesiąt lat
to jakby zatrzymała się świat
dla dzieci wnuków
prawnuków
i żony co się w kuchni krząta
ważna jest pogoda
bo od niej zależy
stopień nasilenia
łamania w kościach
u starszego już jegomościa
ważna jest wersalka
z widokiem na balkon
bo tam sikorki przylatują
obiad na nich zawsze czeka
no tak gdy się ma te
osiem dziesiątek na karku
dobrze jest poleżeć
i powspominać stare
dobre czasy i przyjaciół
niektórzy już niestety
odeszli i patrzą z góry
na ten świat za - biegany
ja wam mówię - bliżej setki
już się nie biega
- chyba że tu i tam
jak się już dożyło te osiem dyszek
inne aspekty życia się ceni
kibicuje się młodszym w rodzinie
patrząc na nich jest się niczym w kinie
seans trwa a karuzela życia się kręci
tak jak łza w oku
gdy wszyscy w komplecie
wtedy są najpiękniejsze
urodziny na świecie /alboż/
do połowy
do połowy - 2018
kobiecy instynkt
doznał metamorfozy
rozrzucił energię
niewyczuwalną
tam gdzie mróz
przyziemny
nie ma zawiei i zamieci
są społeczne śmieci
i schody do nieba
dla śmiałków wspinaczki
moje taczki puste
moje księgi do połowy zapisane
zgubiłam długopis
może się sam znajdzie
poczekam razem z krzesłem
ono mnie rozumie/alboż/
debilokracja - freestyle
Debilokracja -2018
autor: Alina Bożyk
prokreacja
czy debilokracja
a może
debilna arystokracja
wyniosła
ponad stan
stanu wojennego
- ej koleżanko kolego
uważaj na słowa
czapki niewidki
są w modzie
chyba uklęknę na kolana
i niech ból wyciszy złego ducha
który po świecie gna
i zbiera trofea i umiera ze śmiechu/alboż/
autor: Alina Bożyk
prokreacja
czy debilokracja
a może
debilna arystokracja
wyniosła
ponad stan
stanu wojennego
- ej koleżanko kolego
uważaj na słowa
czapki niewidki
są w modzie
chyba uklęknę na kolana
i niech ból wyciszy złego ducha
który po świecie gna
i zbiera trofea i umiera ze śmiechu/alboż/
dane
dane - 2018
dane mi jest łowienie
niebieskich rybek
pojenie wielbłądów
w oazie przyziemnych spraw
wodorosty śpiewają żabom
pałki wodne
jak zwykle stoją
na baczność
i czekają
na rozluźnienie emocji
chcą rozmawiać z szarą chmurą
wycieńczoną gonitwa myśli pospolitych
tylko konie zimowej aury
jedzą suchy chleb od dobrych kobiet
karmicielek ziemi
łypiąc przy tym wielkimi oczami
i mlaskają na widok marchewki
pójdę jeszcze dwa kroki w przód
potem skok na bandżi
- zobaczymy kto mnie uratuje/alboż/
cztery liście
cztery liście -2018
jesień cztery liście latają
szukają schronienia na dachu
wiatrem czerwone usta dmuchają
nie są od cielesnego obciachu
czarne ptaki liczą cmentarne znicze
modlą się nad młodymi duszami
płaczą czarnymi łzami skrycie
rozmawiają z ich aniołami stróżami
wszyscy święci otoczyli zagubionych
przytulili ich do serca Świętej Mateńki
martwią się że świat dusz rozkojarzonych
zabija nożem skrawek życia maleńki
jesienna nienawiść zbiera plony
chwasty płoną na stosie
niejeden człowiek współcześnie zraniony
to czarnych mocy pokłosie
szkoda że drzewa nie mówią tylko szumią
opowiadają życiowe opowieści
one wszystko widzą i ból rozszumią
myślę że już nie potrzeba więcej treści/alboż/
jesień cztery liście latają
szukają schronienia na dachu
wiatrem czerwone usta dmuchają
nie są od cielesnego obciachu
czarne ptaki liczą cmentarne znicze
modlą się nad młodymi duszami
płaczą czarnymi łzami skrycie
rozmawiają z ich aniołami stróżami
wszyscy święci otoczyli zagubionych
przytulili ich do serca Świętej Mateńki
martwią się że świat dusz rozkojarzonych
zabija nożem skrawek życia maleńki
jesienna nienawiść zbiera plony
chwasty płoną na stosie
niejeden człowiek współcześnie zraniony
to czarnych mocy pokłosie
szkoda że drzewa nie mówią tylko szumią
opowiadają życiowe opowieści
one wszystko widzą i ból rozszumią
myślę że już nie potrzeba więcej treści/alboż/
człowiek cień
człowiek cień - 2018
człowiek - cień wiekuisty
i szarość piekieł wyobraźni
anioł staje się walką dobra ze złem
a ten płacz
wysiedli ostatnie promienie
radosnej egzystencji
człowiek i Bóg
Bóg i człowiek
zaślubieni po koniec dni
szarpią emocjami bojaźni
tylu kaźni
wołają rozrzuconych na globie
zabłąkanych w niewiedzy
że pan czeka na słowo Ufam Tobie/alboż/
człowiek - cień wiekuisty
i szarość piekieł wyobraźni
anioł staje się walką dobra ze złem
a ten płacz
wysiedli ostatnie promienie
radosnej egzystencji
człowiek i Bóg
Bóg i człowiek
zaślubieni po koniec dni
szarpią emocjami bojaźni
tylu kaźni
wołają rozrzuconych na globie
zabłąkanych w niewiedzy
że pan czeka na słowo Ufam Tobie/alboż/
czwartek, 16 lipca 2020
czerwone żniwa
czerwone żniwa - 2018
historia powraca bumerangiem
o tych co pomarli wbrew sobie
paleni żywcem nocą i rankiem
rozstrzelani leżeli nadzy w grobie
rozjuszone demony obcinały głowy
skalpowały wieszały gwałciły - Boga-
On tam był i otulał dusze szykował im raj
ukrzyżowane brzemienne matki
panny i wdowy
w obłędzie tortury
konały raz szybciej raz wolniej
potem
unoszone przez anielskie zastępy
zasiadały po prawicy w raju cnót Boskich
płakały i płaczą nad losem
tych co w dożywotnim strachu
musieli i muszą żyć z balastem cierpienia
jako świadectwo dla pokoleń
Lach Lachem pozostał
choć żniwo było okrutne
opętanie i nienawiść
w imię czerwonego heroizmu
polewanego suto bimbrem
dla rozjuszonych człekokształtnych
struktur od-człowieczeństwa
a teraz czarnoziem czerwonoziemem się stał
i plon daje na znak
obcowania umarłych z żyjącymi
i nie pozwala zapomnieć
o ich jestestwie
piekło na polskiej ziemi - lipcowe żniwo
użyźniało glebę pod kłosy- grupami krwi
paliło snopy z cielesnym wsadem
- wieczne odpoczywanie bez bólu daj Panie
tym maluczkim tym aniołkom w cierniowej koronie
pytam i krzyczę -któż wypuszcza zła ogniwo
kto tak nienawidzi człowieka
co to klęczy w ciszy w lęku i jęczy na bezdechu w strachu
- jak bardzo trzeba kochać Boga żeby wybaczyć?/alboż/
historia powraca bumerangiem
o tych co pomarli wbrew sobie
paleni żywcem nocą i rankiem
rozstrzelani leżeli nadzy w grobie
rozjuszone demony obcinały głowy
skalpowały wieszały gwałciły - Boga-
On tam był i otulał dusze szykował im raj
ukrzyżowane brzemienne matki
panny i wdowy
w obłędzie tortury
konały raz szybciej raz wolniej
potem
unoszone przez anielskie zastępy
zasiadały po prawicy w raju cnót Boskich
płakały i płaczą nad losem
tych co w dożywotnim strachu
musieli i muszą żyć z balastem cierpienia
jako świadectwo dla pokoleń
Lach Lachem pozostał
choć żniwo było okrutne
opętanie i nienawiść
w imię czerwonego heroizmu
polewanego suto bimbrem
dla rozjuszonych człekokształtnych
struktur od-człowieczeństwa
a teraz czarnoziem czerwonoziemem się stał
i plon daje na znak
obcowania umarłych z żyjącymi
i nie pozwala zapomnieć
o ich jestestwie
piekło na polskiej ziemi - lipcowe żniwo
użyźniało glebę pod kłosy- grupami krwi
paliło snopy z cielesnym wsadem
- wieczne odpoczywanie bez bólu daj Panie
tym maluczkim tym aniołkom w cierniowej koronie
pytam i krzyczę -któż wypuszcza zła ogniwo
kto tak nienawidzi człowieka
co to klęczy w ciszy w lęku i jęczy na bezdechu w strachu
- jak bardzo trzeba kochać Boga żeby wybaczyć?/alboż/
czerwone niebo
czerwone niebo -2018
czerwone niebo prowadzi o poranku
do świętych w bezkolizyjnej zadumie
otwiera kolejne okna spokoju
polanego światłem nadziei na życie bez bólu
Bóg patrzy czerwienią miłości na dzieci
znużonych szukaniem ciepłej ręki
zadających pytania po co te udręki
posyła im każdego dnia Anioły z koszami
pełnymi szalików i czapek
takich ciepłych bo moherowych
usłyszałam tam za rogiem
kolejny nowy krzyk
to kolejne nowe życie
dążące do świętości
bo przecież miłość
w każdym człowieku gości
poszukaj go
nie bój się patrzeć w oczy
tam jest wszystko
ból porażki tęsknoty
a nawet szczęście
tylko powiedz
dlaczego się go boisz/alboż/
czerwone niebo prowadzi o poranku
do świętych w bezkolizyjnej zadumie
otwiera kolejne okna spokoju
polanego światłem nadziei na życie bez bólu
Bóg patrzy czerwienią miłości na dzieci
znużonych szukaniem ciepłej ręki
zadających pytania po co te udręki
posyła im każdego dnia Anioły z koszami
pełnymi szalików i czapek
takich ciepłych bo moherowych
usłyszałam tam za rogiem
kolejny nowy krzyk
to kolejne nowe życie
dążące do świętości
bo przecież miłość
w każdym człowieku gości
poszukaj go
nie bój się patrzeć w oczy
tam jest wszystko
ból porażki tęsknoty
a nawet szczęście
tylko powiedz
dlaczego się go boisz/alboż/
czarny ptak
czarny ptak - 2018
czasem nocą
przyleci do mnie czarny ptak
i zamąci życiem
nad ranem poleje deszczem
obudzi zaspane ciało
kobiety zamkniętej
na słowo kocham
otwartej na nienawidzę
po to by
rozkojarzyć
wkurzyć
zdeterminować
niestety kraty obrosły
dziką czarną różą
dobrze że pokój
pachnie fiołkami i maciejką
woń gładzi zmysły
unosi ponad erotyczny stan
emocjonalnych pragnień
schowanych na półkę
z pająkami bez krzyża/alboż/
czasem nocą
przyleci do mnie czarny ptak
i zamąci życiem
nad ranem poleje deszczem
obudzi zaspane ciało
kobiety zamkniętej
na słowo kocham
otwartej na nienawidzę
po to by
rozkojarzyć
wkurzyć
zdeterminować
niestety kraty obrosły
dziką czarną różą
dobrze że pokój
pachnie fiołkami i maciejką
woń gładzi zmysły
unosi ponad erotyczny stan
emocjonalnych pragnień
schowanych na półkę
z pająkami bez krzyża/alboż/
co na deser
co na deser - 2018
mój świat torba czerwona
bordo cztery kółka
smerfy wieczorami
farby nocami
poranki z Bogiem i fb
a na deser wspomnienia
i marzenia
które nie zawsze się spełniają
podróż w jedną stronę trwa
czasem oczy
zamknięte ma
by nie patrzeć na porażki
jednak dalej śpiewają ptaszki
dają sens tym co słyszą/alboż/
mój świat torba czerwona
bordo cztery kółka
smerfy wieczorami
farby nocami
poranki z Bogiem i fb
a na deser wspomnienia
i marzenia
które nie zawsze się spełniają
podróż w jedną stronę trwa
czasem oczy
zamknięte ma
by nie patrzeć na porażki
jednak dalej śpiewają ptaszki
dają sens tym co słyszą/alboż/
cierpliwwość
cierpliwość - 2018
cierpliwość to taki piękny
ptak
skrzydła ma fioletowe
dziób seledynowy oczy zamknięte
bo one nie patrzą na zegar
a czas płata figle
i niedościgle
kukułka kuka
zegar po głowie mnie puka
szalona cierpliwość
nalewa procenty
w kielichy namiętności
serce niestety wyrywne
czasem płacze
i prowadzi życie tułacze/alboż/
cierpliwość to taki piękny
ptak
skrzydła ma fioletowe
dziób seledynowy oczy zamknięte
bo one nie patrzą na zegar
a czas płata figle
i niedościgle
kukułka kuka
zegar po głowie mnie puka
szalona cierpliwość
nalewa procenty
w kielichy namiętności
serce niestety wyrywne
czasem płacze
i prowadzi życie tułacze/alboż/
chodzi wiersz
pisany impulsem dla kolegi .........
.chodzi wiersz
chodzi wiersz po necie
to tam zamiecie to tu zamiecie
tu zasieje tam zakopie
czasem jest po babie czasem po chłopie
wyrzuci codziennie kilka motyli
wieczorem niejedną zapyli
potem rzuci kamieniem i stanie się cieniem
chodzi wiersz po Facebooku
dotrzymuje zagubionym kroku
tego wykpi tamtego wyśmieje
oj co to z tymi ludźmi się dzieje
ja chyba wiem co ludziom potrzeba
wiersza miłości i chleba
matczynej ręki ojcowskiej podzięki
i dużego stołu z talerzami i łyżkami
i kogoś bliskiego miedzy nami/alboż/
.chodzi wiersz
chodzi wiersz po necie
to tam zamiecie to tu zamiecie
tu zasieje tam zakopie
czasem jest po babie czasem po chłopie
wyrzuci codziennie kilka motyli
wieczorem niejedną zapyli
potem rzuci kamieniem i stanie się cieniem
chodzi wiersz po Facebooku
dotrzymuje zagubionym kroku
tego wykpi tamtego wyśmieje
oj co to z tymi ludźmi się dzieje
ja chyba wiem co ludziom potrzeba
wiersza miłości i chleba
matczynej ręki ojcowskiej podzięki
i dużego stołu z talerzami i łyżkami
i kogoś bliskiego miedzy nami/alboż/
biel i czerwień
biel i czerwień - 2018
BIEL ZACZYNA KRWAWIĆ
CZERWIENIĄ POLEGŁĄ
W WALCE O KOLEJNE DZIEŃ DOBRY
dla ciebie wolny człowieku
w wolnym kraju
to już nie jest baju baju
to nie jest normalna chwila
Polska napotkała krotochwila
demokracja wyśmiana - nagle
odkleja się opatrunek biały
znowu krwawi czerwienią
rana
- już inna - nie ta sama
subiektywne odczucia
lęk strach trochę empatii
już dosyć na flagę szczucia
czas na hektolitry sympatii
o ironio zatrzymaj moje myśli
nieco skomplikowane i to szczególnie
o wschodzie nad ranem
Polsko matko moja przykryj mnie
biało czerwonym jedwabiem
ojczystym symbolem i zapłacz nad zdrajcami
abstrakcyjnymi prześmiewcami/alboż/
BIEL ZACZYNA KRWAWIĆ
CZERWIENIĄ POLEGŁĄ
W WALCE O KOLEJNE DZIEŃ DOBRY
dla ciebie wolny człowieku
w wolnym kraju
to już nie jest baju baju
to nie jest normalna chwila
Polska napotkała krotochwila
demokracja wyśmiana - nagle
odkleja się opatrunek biały
znowu krwawi czerwienią
rana
- już inna - nie ta sama
subiektywne odczucia
lęk strach trochę empatii
już dosyć na flagę szczucia
czas na hektolitry sympatii
o ironio zatrzymaj moje myśli
nieco skomplikowane i to szczególnie
o wschodzie nad ranem
Polsko matko moja przykryj mnie
biało czerwonym jedwabiem
ojczystym symbolem i zapłacz nad zdrajcami
abstrakcyjnymi prześmiewcami/alboż/
bicepsy i seksi buty
bicepsy i seksi buty -2018
facet muskuły ma
taka wielka kupa mięcha
zapewne po-sterydowego
cieszy mu się lico
i myśli i rzecze do panienki
-patrz dziewico
jaki jestem men z bicepsami
bądź seksi
gdy będziemy sami
- na to dziewica speszona
sorry ale nie lubię faceta bufona
ty kochasz bardziej swoje
muskuły i męskie atrybuty
wiesz ja chyba wolę moje seksi buty
albo wybiorę
muskuły na sercu swojego wybranka
- wtedy wiem że prawdziwa
z uczuciem będę żona i kochanka /alboż/
biały gołabek
biały gołąbek -2018
nadleciał biały gołąbek czasu
nieskazitelnej miłości
zamkniętej w pudełku
czerwona kokardka na wieczku
błyszczy w słońcu
i wabi delikatnością
zmysłowych zielonych oczu
a czas sobie płynie
z nurtem zapisanego czasu
w księgach serc płomiennych
których historia
rzuciła na dwa różnorodne brzegi
zabrakło przystani
dla rozbitków nie rozbitych
lecz ze snu o przeszłości wybitych
szklanka wody
kolejny raz
uratuje życie
wystarczy tylko
przyłożyć usta spragnione/alboż/
nadleciał biały gołąbek czasu
nieskazitelnej miłości
zamkniętej w pudełku
czerwona kokardka na wieczku
błyszczy w słońcu
i wabi delikatnością
zmysłowych zielonych oczu
a czas sobie płynie
z nurtem zapisanego czasu
w księgach serc płomiennych
których historia
rzuciła na dwa różnorodne brzegi
zabrakło przystani
dla rozbitków nie rozbitych
lecz ze snu o przeszłości wybitych
szklanka wody
kolejny raz
uratuje życie
wystarczy tylko
przyłożyć usta spragnione/alboż/
bezwonny kwas
bezwonny kwas - 2018
ciśnie się tyle na usta
jednak zagryzam język zła
miłością została nazwana rozpusta
mądrością wykrakane KRA
w telewizji kłótnie o racje i relacje
w radio wypadki kataklizmy
jak spokojnie jeść kolacje
jak zaleczyć kolejne waśni blizny
czasem marzenie faktem się stało
i siedziało na pękatej walizce
niejednemu się nad ranem chciało
zjeść resztki co zostały w misce
psy koty i inne czworonogi
całowane tu i tam
sojusze i ich wykwintne wymogi
a na rynku stoi tylko jden kram
można tam kupić z drewna aniołka
kila serwetek ażurkowy czas
można nawet spaść ze stołka
gdy się zobaczy potrzeby miejskich mas
jednak zostawię ten świat na boku
i pójdę przed siebie kolejny raz
mówię wam nie lubię bezsensownego tłoku
bo w tłoku czai się intryg bezwonny kwas /alboż/
ciśnie się tyle na usta
jednak zagryzam język zła
miłością została nazwana rozpusta
mądrością wykrakane KRA
w telewizji kłótnie o racje i relacje
w radio wypadki kataklizmy
jak spokojnie jeść kolacje
jak zaleczyć kolejne waśni blizny
czasem marzenie faktem się stało
i siedziało na pękatej walizce
niejednemu się nad ranem chciało
zjeść resztki co zostały w misce
psy koty i inne czworonogi
całowane tu i tam
sojusze i ich wykwintne wymogi
a na rynku stoi tylko jden kram
można tam kupić z drewna aniołka
kila serwetek ażurkowy czas
można nawet spaść ze stołka
gdy się zobaczy potrzeby miejskich mas
jednak zostawię ten świat na boku
i pójdę przed siebie kolejny raz
mówię wam nie lubię bezsensownego tłoku
bo w tłoku czai się intryg bezwonny kwas /alboż/
bez fikcyjnego biletu
bez fikcyjnego biletu -2018
jedno wyciągnięcie ręki
jedno spojrzenie przyjaźni
uwieńczeniem socjalnej męki
wydobyciem z myśli kaźni
potem
przemieszczamy kilometry myśli
biegniemy od minuty do minuty
nie czekamy na to co się wyśni
ubieramy nie koniecznie nowe buty
by wreszcie
zatrzymać się w parku pod kasztanem
zjeść kanapkę z serem i ciasteczko
i spotkać się z zaczarowanym kamiennym panem
podać mu na tacy ptasie mleczko
a gdy
już przyjdzie odpowiednia pora
wsiąść do ognistego autobusu za free/fri/
tam przytulić się do bajkowego Telesfora
by nie zatruwać ludziom kolejnej krwi
jadąc
nie kasować fikcyjnego biletu
popatrzeć trzeba na latarniane światła
nie będę tęsknić do iluzji z netu
który często naszym życiem gmatwa/alboż/
jedno wyciągnięcie ręki
jedno spojrzenie przyjaźni
uwieńczeniem socjalnej męki
wydobyciem z myśli kaźni
potem
przemieszczamy kilometry myśli
biegniemy od minuty do minuty
nie czekamy na to co się wyśni
ubieramy nie koniecznie nowe buty
by wreszcie
zatrzymać się w parku pod kasztanem
zjeść kanapkę z serem i ciasteczko
i spotkać się z zaczarowanym kamiennym panem
podać mu na tacy ptasie mleczko
a gdy
już przyjdzie odpowiednia pora
wsiąść do ognistego autobusu za free/fri/
tam przytulić się do bajkowego Telesfora
by nie zatruwać ludziom kolejnej krwi
jadąc
nie kasować fikcyjnego biletu
popatrzeć trzeba na latarniane światła
nie będę tęsknić do iluzji z netu
który często naszym życiem gmatwa/alboż/
komiczny-Artysta
komiczny - Artysta -2018
siedzi Gienek na ławce na deptaku
nieopodal trzepaku
patrzy jak malarz artysta
niczym poetyczny indywidualista
maluje obraz na płótnie -na kolanie
to co ujrzał na kamienicy na ścianie
i zerka spode oka
jak pająk po pajęczynie robi kroka
nagle wrzasnął przystojniaczek
i zerwał sięz ławki w podskoku
powód krzyku
mrówki chodziły po jego kroku
oswojone były takie ze starówki
i lubiły po ludziach wędrówki
Rudy Gienek zlitował sie
nad wystraszonymi mrówkami
wziął je po kryjomu do swojego domu
i dokarmiał dniami i nocami {dalia} 2018
siedzi Gienek na ławce na deptaku
nieopodal trzepaku
patrzy jak malarz artysta
niczym poetyczny indywidualista
maluje obraz na płótnie -na kolanie
to co ujrzał na kamienicy na ścianie
i zerka spode oka
jak pająk po pajęczynie robi kroka
nagle wrzasnął przystojniaczek
i zerwał sięz ławki w podskoku
powód krzyku
mrówki chodziły po jego kroku
oswojone były takie ze starówki
i lubiły po ludziach wędrówki
Rudy Gienek zlitował sie
nad wystraszonymi mrówkami
wziął je po kryjomu do swojego domu
i dokarmiał dniami i nocami {dalia} 2018
adidasy i dresy
adidasy i dresy - 2018
spotkały się pod fabryką
białe adidasy
i granatowe dresy
w kieszeni
paczka niedopałków
w ustach gorycz i dym
ręce dygoczą
to nic że adidasy
maja braki w uzębieniu
to nic że brakło na piwo
śpiewają -whiski moja żona
dresy mu wtórują
są tłem do czerwonego jak cegła
jedynie światło z jupitera
jest niebieskie
oświetla gitarzystę
to nic że znowu
atrament się rozlał /alboż
spotkały się pod fabryką
białe adidasy
i granatowe dresy
w kieszeni
paczka niedopałków
w ustach gorycz i dym
ręce dygoczą
to nic że adidasy
maja braki w uzębieniu
to nic że brakło na piwo
śpiewają -whiski moja żona
dresy mu wtórują
są tłem do czerwonego jak cegła
jedynie światło z jupitera
jest niebieskie
oświetla gitarzystę
to nic że znowu
atrament się rozlał /alboż
Subskrybuj:
Posty (Atom)