piątek, 17 lipca 2020

drzewo

drzewo - 2018

rosło liściaste
na nim była ptasia budka
podłoże lekko trawiaste
nie zagościło żadnego kogutka

korona była
czysta ekologicznie

ona logicznie myśleć
nie chciała
wybrała stara kurtkę i adidasy
na spodniach czerwone lampasy

zerwała z drzewa dwa liście
ubrała nimi zmysły
a miała liczne na erotykę pomysły
potem poszła na przeciw spontanu
i otworzyła drzwi parkanu

napotkała tam zakochanych ludzi
a tu nagle- budzik ją budzi /alboż/

dostojne urodziny - mojemu tacie - 2018

dostojne urodziny

kiedy ma się te
osiemdziesiąt lat
to jakby zatrzymała się świat
dla dzieci wnuków
prawnuków
i żony co się w kuchni krząta

ważna jest pogoda
bo od niej zależy
stopień nasilenia
łamania w kościach
u starszego już jegomościa

ważna jest wersalka
z widokiem na balkon
bo tam sikorki przylatują
obiad na nich zawsze czeka

no tak gdy się ma te
osiem dziesiątek na karku
dobrze jest poleżeć
i powspominać stare
dobre czasy i przyjaciół
niektórzy już niestety
odeszli i patrzą z góry
na ten świat za - biegany

ja wam mówię - bliżej setki
już się nie biega
- chyba że tu i tam

jak się już dożyło te osiem dyszek
inne aspekty życia się ceni
kibicuje się młodszym w rodzinie
patrząc na nich jest się niczym w kinie
seans trwa a karuzela życia się kręci
tak jak łza w oku
gdy wszyscy w komplecie
wtedy są najpiękniejsze
urodziny na świecie /alboż/

do połowy


do połowy - 2018

kobiecy instynkt
doznał metamorfozy

rozrzucił energię
niewyczuwalną
tam gdzie mróz
przyziemny

nie ma zawiei i zamieci
są  społeczne śmieci
i schody do nieba
dla śmiałków wspinaczki

moje taczki puste
moje księgi do połowy zapisane
zgubiłam długopis
może się sam znajdzie

poczekam razem z krzesłem
ono mnie rozumie/alboż/

debilokracja - freestyle

Debilokracja   -2018
autor: Alina Bożyk

prokreacja
czy debilokracja
a może
debilna arystokracja
wyniosła
ponad stan
stanu wojennego
- ej koleżanko kolego
uważaj na słowa
czapki niewidki
są w modzie

chyba uklęknę na kolana
i niech ból wyciszy złego ducha
który po świecie gna
i zbiera trofea i umiera ze śmiechu/alboż/

dane


dane - 2018

dane mi jest łowienie 
niebieskich rybek
pojenie wielbłądów
w oazie przyziemnych spraw

wodorosty śpiewają żabom
pałki wodne
jak zwykle stoją
na baczność
i czekają
na rozluźnienie emocji
chcą rozmawiać z szarą chmurą
wycieńczoną gonitwa myśli pospolitych

tylko konie zimowej aury
jedzą suchy chleb od dobrych kobiet
karmicielek ziemi
łypiąc przy tym wielkimi oczami
i mlaskają na widok marchewki

pójdę jeszcze dwa kroki w przód
potem skok na bandżi
- zobaczymy kto mnie uratuje/alboż/


cztery liście

cztery liście -2018

jesień  cztery liście latają
szukają schronienia na dachu
wiatrem czerwone usta dmuchają
nie są od cielesnego obciachu

czarne ptaki liczą cmentarne znicze
modlą się nad młodymi duszami
płaczą czarnymi łzami skrycie
rozmawiają z ich aniołami stróżami

wszyscy święci otoczyli zagubionych
przytulili ich do serca Świętej Mateńki
martwią się że świat dusz rozkojarzonych
zabija  nożem skrawek życia maleńki

jesienna nienawiść zbiera plony
chwasty płoną na stosie
niejeden człowiek współcześnie zraniony
to czarnych mocy pokłosie

szkoda że drzewa nie mówią tylko szumią
opowiadają  życiowe opowieści
one wszystko widzą i ból rozszumią
myślę że już nie potrzeba więcej treści/alboż/

człowiek cień

człowiek cień - 2018

człowiek - cień wiekuisty
i szarość piekieł wyobraźni
anioł staje się walką dobra ze złem
a ten płacz
wysiedli ostatnie promienie
radosnej egzystencji

człowiek i Bóg
Bóg i człowiek
zaślubieni po koniec dni
szarpią emocjami bojaźni
tylu kaźni
wołają rozrzuconych na globie
zabłąkanych w niewiedzy
że pan czeka na słowo Ufam Tobie/alboż/

Ilustracje Aliny Bożyk do wierszobojek Ufo kózki i Cyrk motyli













czwartek, 16 lipca 2020

czerwone żniwa

czerwone żniwa - 2018

historia powraca bumerangiem
o tych co pomarli wbrew sobie
paleni żywcem nocą i rankiem
rozstrzelani leżeli nadzy w grobie

rozjuszone demony obcinały głowy
skalpowały wieszały gwałciły - Boga-
On tam był i otulał dusze szykował im raj

ukrzyżowane brzemienne matki
panny i wdowy
w obłędzie tortury
konały raz szybciej raz wolniej
potem
unoszone przez anielskie zastępy
zasiadały po prawicy w raju cnót Boskich

płakały i płaczą nad losem
tych co w dożywotnim strachu
musieli i muszą żyć z balastem cierpienia
jako świadectwo dla pokoleń

Lach Lachem pozostał
choć żniwo było okrutne
opętanie i nienawiść
w imię czerwonego heroizmu
polewanego suto bimbrem
dla rozjuszonych człekokształtnych
struktur od-człowieczeństwa

a teraz czarnoziem czerwonoziemem się stał
i plon daje na znak
obcowania umarłych z żyjącymi
i nie pozwala zapomnieć
o ich jestestwie

piekło na polskiej ziemi - lipcowe żniwo
użyźniało glebę pod kłosy- grupami krwi
paliło snopy z cielesnym wsadem
- wieczne odpoczywanie bez bólu daj Panie
tym maluczkim tym aniołkom w cierniowej koronie

pytam i krzyczę -któż wypuszcza zła ogniwo
kto tak nienawidzi człowieka
co to klęczy w ciszy w lęku i jęczy na bezdechu w strachu
- jak bardzo trzeba kochać Boga żeby wybaczyć?/alboż/

czerwone niebo

czerwone niebo -2018

czerwone niebo prowadzi o poranku
do świętych w bezkolizyjnej zadumie
otwiera kolejne okna spokoju
polanego światłem nadziei na życie bez bólu

Bóg patrzy czerwienią miłości na dzieci
znużonych  szukaniem ciepłej ręki
zadających pytania po co te udręki

posyła im każdego dnia Anioły z koszami
pełnymi szalików i czapek
takich ciepłych bo moherowych

usłyszałam tam za rogiem
kolejny nowy krzyk
to kolejne nowe życie
dążące do świętości
bo przecież miłość
w każdym człowieku gości
poszukaj go
nie bój się patrzeć w oczy
tam jest wszystko
ból porażki tęsknoty
a nawet szczęście
tylko powiedz
dlaczego się go boisz/alboż/

czarny ptak

czarny ptak - 2018

czasem nocą
przyleci do mnie czarny ptak
i zamąci życiem

nad ranem poleje deszczem
obudzi zaspane ciało
kobiety zamkniętej
na słowo kocham
otwartej na nienawidzę
po to by
rozkojarzyć
wkurzyć
zdeterminować

niestety kraty obrosły
dziką czarną różą 
dobrze że pokój
pachnie fiołkami i maciejką
woń gładzi zmysły
unosi ponad erotyczny stan
emocjonalnych pragnień
schowanych na półkę
z pająkami bez krzyża/alboż/


co na deser

co na deser - 2018

mój świat torba czerwona
bordo cztery kółka
smerfy wieczorami
farby nocami
poranki z Bogiem i fb
a na deser wspomnienia
i marzenia
które nie zawsze  się spełniają

podróż w jedną stronę trwa
czasem oczy
zamknięte ma
by nie patrzeć na porażki

jednak dalej śpiewają ptaszki
dają sens tym co słyszą/alboż/

cierpliwwość

cierpliwość - 2018

cierpliwość to taki piękny
ptak
skrzydła ma fioletowe
dziób seledynowy oczy zamknięte
bo one nie patrzą na zegar

a czas płata figle
i niedościgle
kukułka kuka
zegar po głowie mnie puka

szalona cierpliwość
nalewa procenty
w kielichy namiętności
serce niestety wyrywne
czasem płacze
i prowadzi życie tułacze/alboż/

chodzi wiersz

pisany impulsem dla kolegi .........

.chodzi wiersz

chodzi wiersz po necie
to tam zamiecie to tu zamiecie
tu zasieje tam zakopie
czasem jest po babie czasem po chłopie
wyrzuci codziennie kilka motyli
wieczorem niejedną zapyli
potem rzuci kamieniem i stanie się cieniem

chodzi wiersz po Facebooku
dotrzymuje zagubionym kroku
tego wykpi tamtego wyśmieje
oj co to z tymi ludźmi się dzieje

ja chyba wiem co ludziom potrzeba
wiersza miłości i chleba
matczynej ręki ojcowskiej podzięki
i dużego stołu z talerzami i łyżkami
i kogoś bliskiego miedzy nami/alboż/

biel i czerwień

biel i czerwień - 2018

BIEL ZACZYNA KRWAWIĆ
CZERWIENIĄ POLEGŁĄ
W WALCE O KOLEJNE DZIEŃ DOBRY
dla ciebie wolny człowieku
w wolnym kraju

to już nie jest baju baju
to nie jest normalna chwila
Polska napotkała krotochwila

demokracja wyśmiana - nagle
odkleja się opatrunek biały
znowu krwawi czerwienią
rana
- już inna - nie ta sama

subiektywne odczucia
lęk strach trochę empatii
już dosyć na flagę szczucia
czas na hektolitry sympatii

o ironio zatrzymaj moje myśli
nieco skomplikowane i to szczególnie
o wschodzie nad ranem

Polsko matko moja przykryj mnie
biało czerwonym jedwabiem
ojczystym symbolem i zapłacz nad zdrajcami
abstrakcyjnymi prześmiewcami/alboż/

bicepsy i seksi buty


bicepsy i seksi buty -2018

facet muskuły ma
taka wielka kupa mięcha
zapewne po-sterydowego

cieszy mu się lico
i myśli i rzecze do panienki
-patrz dziewico
jaki jestem men z bicepsami
bądź seksi
gdy będziemy sami

- na to dziewica  speszona
sorry ale nie lubię faceta bufona
ty kochasz bardziej swoje
muskuły i męskie atrybuty
wiesz ja chyba wolę moje seksi buty

albo wybiorę
muskuły na sercu swojego wybranka
- wtedy wiem że prawdziwa
z uczuciem będę żona i kochanka /alboż/

biały gołabek

biały gołąbek -2018

nadleciał biały gołąbek czasu
nieskazitelnej miłości
zamkniętej w pudełku

czerwona kokardka na wieczku
błyszczy w słońcu
i wabi delikatnością
zmysłowych zielonych oczu

a czas sobie płynie
z nurtem zapisanego czasu
w księgach serc płomiennych
których historia
rzuciła na dwa różnorodne brzegi

zabrakło przystani
dla rozbitków nie rozbitych
lecz ze snu o przeszłości wybitych

szklanka wody
kolejny raz
uratuje życie
wystarczy tylko
przyłożyć usta spragnione/alboż/

bezwonny kwas

bezwonny kwas - 2018

ciśnie się tyle na usta
jednak zagryzam  język zła
miłością została nazwana rozpusta
mądrością wykrakane KRA

w telewizji kłótnie o racje i relacje
w radio wypadki kataklizmy
jak spokojnie jeść kolacje
jak zaleczyć kolejne waśni blizny

czasem marzenie faktem się stało
i siedziało na pękatej walizce
niejednemu się nad ranem chciało
zjeść resztki co zostały w misce

psy koty i inne czworonogi
całowane tu i tam
sojusze i ich wykwintne wymogi
a na rynku stoi tylko jden kram

można tam kupić z drewna aniołka
kila serwetek ażurkowy czas
można nawet spaść ze stołka
gdy się zobaczy potrzeby miejskich mas

jednak zostawię ten świat na boku
i pójdę przed siebie kolejny raz
mówię wam nie lubię bezsensownego tłoku
bo w tłoku czai się intryg bezwonny kwas /alboż/

bez fikcyjnego biletu

bez fikcyjnego biletu -2018

jedno wyciągnięcie ręki
jedno spojrzenie przyjaźni
uwieńczeniem socjalnej męki
wydobyciem z myśli kaźni

potem

przemieszczamy kilometry myśli
biegniemy od minuty do minuty
nie czekamy na to co się wyśni
ubieramy nie koniecznie nowe buty

by wreszcie

zatrzymać się w parku pod kasztanem
zjeść kanapkę z serem i ciasteczko
i spotkać się z zaczarowanym kamiennym panem
podać mu na tacy ptasie mleczko

a gdy

już przyjdzie odpowiednia pora
wsiąść do ognistego autobusu za free/fri/
tam przytulić się do bajkowego Telesfora
by nie zatruwać ludziom kolejnej krwi

jadąc

nie kasować fikcyjnego biletu
popatrzeć trzeba na latarniane  światła
nie będę tęsknić do iluzji z netu
który często naszym życiem gmatwa/alboż/



komiczny-Artysta

komiczny - Artysta -2018

siedzi Gienek na ławce na  deptaku
nieopodal trzepaku


patrzy jak malarz artysta
niczym poetyczny indywidualista
maluje obraz na płótnie -na kolanie
to co ujrzał na kamienicy na ścianie
i zerka spode oka
jak pająk po pajęczynie robi kroka


nagle wrzasnął  przystojniaczek
i zerwał sięz ławki w podskoku
powód krzyku 
mrówki  chodziły po jego kroku


oswojone były takie ze starówki
i lubiły po ludziach wędrówki


Rudy Gienek zlitował sie
nad wystraszonymi mrówkami
wziął je po kryjomu do swojego domu
i dokarmiał   dniami i nocami  {dalia} 2018

adidasy i dresy

adidasy i dresy - 2018

spotkały się pod fabryką
białe adidasy
i granatowe dresy

w kieszeni
 paczka niedopałków
w ustach gorycz i dym

ręce dygoczą
to nic że adidasy
maja braki w uzębieniu
to nic że brakło na piwo
śpiewają -whiski moja żona
dresy mu wtórują
są tłem do czerwonego jak cegła

jedynie światło z jupitera
jest  niebieskie
oświetla gitarzystę
to nic że znowu
atrament się rozlał /alboż