Moja poezja deszczem zabiegana
Szyba za mokra bez parasola
Moja poezja gubi zasięg od rana
I nie wie do nadal co to jest konsola
Nie widzi dziury pod pachą ani krawatki
Spoconym czołem się nie brzydzi
Patrzy zamyślona na poranne rosy rabatki
Z pijanym rozmawiać się nie wstydzi.
Martwi się na zapas a może w ogóle
Cieszy wszystkim a zarazem niczym
Nie rozumie dlaczego są oka w rosole
Pyta jak dojechać do miasta Zakliczyn
Na koniec puka mnie w czoło raz po raz
Wkurza na trzy na cztery denerwuje
Bo moja poezja nie jest na ten czas
jest na wczoraj dzisiaj go sformatuje. ./alboż/
Spoconym czołem się nie brzydzi
Patrzy zamyślona na poranne rosy rabatki
Z pijanym rozmawiać się nie wstydzi.
Martwi się na zapas a może w ogóle
Cieszy wszystkim a zarazem niczym
Nie rozumie dlaczego są oka w rosole
Pyta jak dojechać do miasta Zakliczyn
Na koniec puka mnie w czoło raz po raz
Wkurza na trzy na cztery denerwuje
Bo moja poezja nie jest na ten czas
jest na wczoraj dzisiaj go sformatuje. ./alboż/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz