Opadający błękit
Gołe ramiona- skostniałe
Z zimna, wyciągały palce
W kierunku sentymentalnej
Przestrzeni komnaty szronu.
Opadający błękit głaskał
Popękaną skórę i przytulał
Do pulsującej ciepłem skroni
Bezpodstawne lęki o byt
Nadzieja utopiła w tęsknocie
Za zielonym ubraniem.
Rozkochane chmury śpiewały
O październikowej pogoni –
Za spontanicznym szaleństwem
Trzecio - wymiarowej duszy
Co to kamienie i marmury kruszy./alboż/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz