Jest grudzień i śnieg
Jest dzień nie ma słońca
Ciąży komuś kolejny grzech
Wyrzutów sumienia nie ma końca
Jest ona i jest on
Czarnych chmur nie ma
Jest zwyczajny nie walący się dom
Niestety zmarznięta matka ziemia
I jest kolejny bałwan
Co w zgryzocie tonie
Pękł na płocie dzban
Nie połączyły się kolejne dłonie
Tylko wróbel e czekały nadal
Na okruchy rodem z nieba
Przyszedł anioł ubrał szal
Przyniósł ptaszkom bochen chleba
A ludziom co w lód przemienieni
Podał ogień w kuli
Potem dmuchnął światłem bez cieni
Podał ciepło smutnej matuli /alboż/
Czarnych chmur nie ma
Jest zwyczajny nie walący się dom
Niestety zmarznięta matka ziemia
I jest kolejny bałwan
Co w zgryzocie tonie
Pękł na płocie dzban
Nie połączyły się kolejne dłonie
Tylko wróbel e czekały nadal
Na okruchy rodem z nieba
Przyszedł anioł ubrał szal
Przyniósł ptaszkom bochen chleba
A ludziom co w lód przemienieni
Podał ogień w kuli
Potem dmuchnął światłem bez cieni
Podał ciepło smutnej matuli /alboż/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz