wypuszczone czarne kruki
z kieszeni przydrożnej
dziobały oczy zielone
drzew
w wiosennym rozkwicie
i liczyły ruble wymięte
w piwnicy
kosze pełne jabłek
kipiały zgnilizną
ociekały kwaśnym sokiem
i rozlewały jad
który nie był jałmużną
lecz toksyną bez-kulturową
rozpacz płynęła
w innym kierunku niźli krew
gęsta zlepiona pogardą
przepaści międzyludzkiej
lepiej chyba przywiązać się
do belki zbutwiałej
by zobaczyć na własne oczy
korniki zgłodniałe /alboż/
kosze pełne jabłek
kipiały zgnilizną
ociekały kwaśnym sokiem
i rozlewały jad
który nie był jałmużną
lecz toksyną bez-kulturową
rozpacz płynęła
w innym kierunku niźli krew
gęsta zlepiona pogardą
przepaści międzyludzkiej
lepiej chyba przywiązać się
do belki zbutwiałej
by zobaczyć na własne oczy
korniki zgłodniałe /alboż/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz