Deszcz
Wyszłam na deszcz , by schłodzić żar
Serca, co płonie i pali moją
Prze szczeń zamkniętą na głucho,
Na cztery tysiące skobli
Deszczu proszę, ugaś pożar, nie do
Ugaszenia , zniszcz we mnie moc
Miłości która mnie niszczy,
Która wprowadza w powolne umieranie.
Chce być mokra i zimna
Od łez, co niebiosa mi dały i które mnie
Oczyszczają z zamętu w głowie i
Wprowadzają w chłód, orzeźwienia z udręki
Miłość o której marzymy przychodzi
Z Nienacka, przychodzi i w nas wchodzi
Niczym gość, w
najbardziej nieodpowiednim
Czasie wprowadzając chaos w moje… twoje życie
Więc deszczu błagam płacz ze mną ,
Nieważne czy z bólu czy ze śmiechu,
Bo życie zadrwiło ze mnie ,zrobiło psikusa,
Rozpaliło ogień nie w palenisku lecz w mym sercu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz