sobota, 30 czerwca 2012

Moje rysuneczki






Modlitwa


Modlitwa
Każda cząstka mojego ciała
Rozmawiała dziś z Bogiem,
Panem moim, którego Ja
Niedoskonała, zawodzę każdego dnia.

Moja rozmowa milczeniem
I gonitwą myśli o sprawach
Jakże przyziemnych, jakże zwykłych,
Jakże pięknych i tych grzesznych.

Modlitwa myśli poplątanych
Szukających sprawiedliwości
W niesprawiedliwych i mądrości,
W głupocie, która nie jest głupotą.

Proszę Cie Panie wszechświata.
Którego nie widziałam, a uwierzyłam
I czuje obecność we wszystkim co Napotykam,
Wybacz że jestem grzeszna.

Dziś me członki mówią, w przekazie
Bólu że tęsknie za spokojnym domem
Bez zmartwień i szukam, ciszy w której,
Można usłyszeć bicie serca.    /alboż/

Dziwka


Dziwka
Nazwał mężczyzna kobietę
Dziwka ,bo oddała mu swoje ciało
Za pieniądze, a może za darmo
Oddała ciało a może i serce.

A on jest kim? Tez oddał ciało
I zapłacił , a może wziął za darmo,
By za pierwszym lepszym zakrętem
Ją poniżyć pokazać swą męskość.

Ty który, cieszysz się dramatem
Kobiety, poniżając ją  w słowie, w geśtie
Nie jesteś wart żadnej kobiety,
Jesteś pustym obrazem faceta.

Może i Ona dziwka, ale twardo siedzi
W  twym umyśle i członkach ,to
O niej marzysz, bo Twa nienawiść
Miłością jest chora od pożądania.

A najbardziej kochasz siebie
I patrzysz, w lustro co dnia
Na twarz, która jest tak brzydka w swym
Pięknie , że  lustro odwróciło głowę.

niedziela, 24 czerwca 2012

Qartet


Qartet
1
Szumią fale oceanu zdarzeń
Poranka na łożu wyśnionej
Miłości co kroczy jednostajnie
W moim kierunku by się zatrzymać

Lecz ja jej nie zatrzymam
Dam jej wolność by wiatr ją uniósł
Ponad ludzkość co płacze z tęsknoty
Za biciem serca tuz obok puk puk .

Ja zamknę oczy i dam się zabrać
Mojemu aniołowi tam gdzie moje
Przeznaczenie w nieznany świat
Dobra i zła i kompromisów./alboż/

2
Ktoś gra na fortepianie, a ktoś
Dotykiem pieści strunę skrzypiec
Co zawodzą łkaniem melodii, jakże
Dziecinnie niewinnej i kruchej

Ten ktoś połączył nuty klawiatury
Z  nutami skrzypiec co łkają,
A zarazem przeszywają serce młodzieńca
By uwierzył w piękno swej duszy.

A młodzieniec zamknie oczy
I da się porwać marzeniom, o wybrance
Która czeka za zakrętem życiodajnej drogi,
W uliczce za znakiem Stop dla przemocy./alboż/

3
Ugościł step słońce o zachodzie,
Które czerwienia oblało drzewa i przytuliło
Idące słonie ku wodopoju, na przekór i pod
Prąd zdarzeń ludzkich myśli i pragnień.

Instynkt nie da się im zagubić i sprowokować
Do opuszczenia drogi życia. na której
Też stanął człowiek , której w swej słabości
Nie potrafi walczyć o spotkanie z zachodem

A zachód, słońca czeka  ze swoim łożem
Z trzcin byś mógł odpocząć i nabrał sił do
Walki z samym sobą, do walki o miłość,
Której nie widzisz bo skwar życia wypalił twe wnętrze. /alboż/

4
Pochyli się człowiek nad mrówką co
Niosła na grzbiecie pokarm, dla braci, nie
Mając świadomości dobra które czyni
Zniknęła w otchłani mrocznego mrowiska

A człowiek mając świadomość dobra
które nie czyni, zdeptał kopiec by pokazać
swą wielkość i dominacje nad czymś,
co przyziemne co brzydkie i jakże małe.

Dumny człowiek ze swego czynu uda
się do własnego domu, rodziny, która
czeka na Pana i Władce czynów niszczenia
tego, co małe, bezbronne ale prawem do życia. /alboż/

wtorek, 19 czerwca 2012

Tancerka GOGO


Tancerka GOGO

Jest zgrabna, skąpo ubrana,
Ale piękna i wysportowana’
Subtelnie i pewnie obejmuje srebrną rurę.
A siła mięśni rąk Unosi Ją, w górę i w górę

Pełna wdzięku młoda, śliczna kobieta
Tańcząc na rurze jest niczym podnieta
Dla panów którzy  płacąc za drinki
Spoglądają na piękne powabne ,dziewczynki

Piruety robi wokół własnej osi i rury
W tak muzyki, mam podziw dla jej postury
Wysportowanej, mam  szacunek dla ciała,
Które szpagatem w pionie emocje zapodała

Będę bić jej brawo mimo ze skąpo ubrane ciało,
Widzę piękno w tańcu na rurze i ciągle mi mało,
Pięknych ruchów, akrobacji, gibkości i wdzięku
A wchodząc do klubu nocą, nie czuje już lęku.

Bo niejedna kobieta jej zazdrości,
Że nie może zatańczyć dla przybyłych gości,
A światło świec, półmrok i muzyki plumkanie,
Stworzył piękny cień rury i  tańczącej na  ścianie

Zwyczajnie


Zwyczajnie
Ugościła mnie przyroda i dała
Posłanie zielone tkane trawą
O zapachu czerwca i połysku,
Co oświetlał drogę splotów neuronów.

Trawa zwyczajna, a zapach
Jej nadzwyczajny unosił mnie
I moje spojrzenie nad staw, z
Szarymi kaczkami szukającymi pokarmu

Zwyczajny wiatr, ponad zwyczajnie
Czesał moje potargano- rozczochrane
Włosy by, nadać im puszystości,
A zarazem głaskał i mruczał do ucha.

A sitowie zanurzało się w tafli jeziora
Co brzozy dostojne odbiło, niczym
Flesz, fotografa nad podziw wrażliwego
Na piękno, które stworzył.

A ja zwyczajna nad podziw
Niezwyczajnie się czułam w ,samotni
Która dała dotyk , ukojenie , rumiane
Lico i marzenia o, raju  bez przemijania. / alboż/

sobota, 9 czerwca 2012

Mur


Mur
Ja grzeszna stoję murem przed murem,
Którego pokonać chcę w imię Boże,
Po to by usiąść na ławeczce rachunku
Ale nie cyfr, lecz sumienia i analizy wnętrza.

Za tym murem groby i tysiące tych,
Co poznali tajemnice i prawdę o miłości,
Nieskończenie bezwzględnej, a  nie dają pojąć aktu
Życia i wędrówki zamilkli na wieczność; za murem.

A Ja, obaliłam tę przeszkodę, w mym pojmowaniu
Tego co poza tym . To mnie dotyka, raz upojnie,
raz boleśnie i toczyć dysputy, przekomarzania
Z tym, co niepojęte  co lękliwe i tęskne.

Mur stał się murem co podzielił zło z dobrem,,
Ale i pojednał sprawiedliwych z niesprawiedliwymi
A ławeczka, jest moim siedziskiem w zadumie rozmów
Z niewidzialną tajemnicą co chroni i wspiera.

A moje wieczne odpoczywanie w szepcie ust
Co drgają, są  konwersacją przyjaciela z przyjacielem
I wyciszeniem duszy, co łka i się śmieje a może krzyczy?
Taj więc Ja, oddaje swoje zło w opiekę aniołom… za murem.. /alboż/

wtorek, 5 czerwca 2012

Mauritius styczeń 2012 Ogód Botaniczny

http://www.youtube.com/watch?v=rLJtmABFzhk&list=FLAxGWi5UmBxlCHsQHtfz95w&index=6&feature=plpp_video

Za siedmioma


Za siedmioma
Za siedmioma górami, za siedmioma łzami,
Siedem tęczy wchłonęło łzy siedmiu dziewic.
Dziewice długowłose rumiane i drżące na widok
siedmiu junaków, na siedmiogłowych smokach.

A smoki unoszą skrzydły raz ku niebu, raz ku
matce ziemi, na której wyrosła jasnozłota pszenica
jako pokarm dla niewiast, by owoc łona miał
pożywienie, ku chwale dla żywicielki matki

A ja stoję pośrodku kotliny, a wokół siedem gór,
A na de mną siedem tęczy , nieopodal zaś siedem
Dziewic co łzę ronią, a na nieboskłonie siedem smoczych
 Cieni i czuje na twarzy ,oddech siedmiu junaków

Jakie przesłanie ma wizja po siedmiokroć niezrozumiała,
Niewinna a zarazem dramatyczna, może ona fikcją
Umysłu, który chce nazwać po imieniu to coś siedem
I każdego z osobna … by odejść w siedem stron świata ku zachodowi.